Szczęśliwego Nowego Roku
Ding dong – minęły Święta, minął rok i bez względu na to czy świętowaliśmy Sylwestra cicho, głośno, hucznie czy na smutno, rok minął. Kolejny. I kolejny właśnie przed nami.
Podsłuchałam ostatnio mądre zdanie – „czas jest liniowy, a zegarki nas oszukują i kręcą się w kółko”. Niezmiennie idziemy naprzód i to chyba jest piękne w mijających dniach, tygodniach i latach. Jesteśmy zawsze coraz bliżej planów, zamierzeń i marzeń, a zarazem coraz dalej od wspomnień i tego o czym chcielibyśmy zapomnieć. Wydaje się, że nasz blog malisilacze.pl powstał wczoraj, a tu proszę za nami już ponad trzy miesiące działania, mnóstwo polubień, grono stałych czytelników. Dziękujemy Wam!
Jaki był ten rok? Co darował, co wziął?
Magda: Darował dużo. Nawet bardzo dużo. Podarował sporo nerwów, skoków i spadków ciśnienia, bólów głowy, kłucia w klatce piersiowej, trochę płaczu. A co jeszcze nam dał? Spacery, wycieczki, spotkania, pikniki. Dał nam uśmiechy i głośne śmiechy. Dał nam pierwsze samodzielne „papa” w wykonaniu Jasia. No i wakacje życia też były. Że nad morze jadę i się tak ekscytuję? No tak. Bo daleko od Pani doktor, od naszej apteki i od wszystkiego co mamy w zasięgu ręki no i ta podróż. Pojechaliśmy. Nad morzem była super Pani doktor, i to niejedna jak się okazało a i apteka też całkiem blisko. No i morze i las i piasek i spacery i totalny luz. I przede wszystkim fakt, że daliśmy radę z tymi wszystkimi ssakami, pieluchami i lekami zabrać się pociągiem. Przeświadczenie, że można, że się da i że nawet trzeba dawać sobie większe wyzwania. Bo może kiedyś ta Kanada albo Alaska się przydarzy🙂
Poza tym nieustanna walka o work-life balance. Tak, jest zdecydowanie lepiej niż kiedyś. O miano Perfekcyjnej Pani Domu z fikuśnym manicure się nie starałam więc o tym nie napiszę. O miano Super Matki też nie, ale Fajnej Mamy tak. I tu mi wyszło. Bo miło słuchać, że ktoś mnie „za bardzo kocha” albo „ wiesz mamo, ale mieliśmy super rozmowę”. I jak ładnie mówi rrrr!
Od 2017 nic nie oczekuję, niczego nie planuję, nie nastawiam się. Trzeba będzie jakoś ogarnąć to co będzie i tyle. Takie proste.
Ewa: 2016 w pewnym sensie przełomowy, bo niby nic szczególnego się nie wydarzyło, a patrzenie na ważne sprawy zmieniło się. Nastąpiło małe sprzątanie po zakurzonych rupieciami kątach mózgu, że pewnych rzeczy nie przeskoczę, że świata nie zmienię, że walka o bzdury nie ma sensu i że nic na siłę. Że sobie pozamiatam swoją podłogę i wypoleruję pozytywne emocje, odkurzę ważne cele, wstawię kwiaty – moje dzieci – do wazonu i będę się nimi napawać i cieszyć i pielęgnować. 2016 to kolejny rok rozdarcia pomiędzy pracą a wystarczającą uwagą i czasem poświęconym dzieciom, ale malisiłacze ku mojemu zadziwieniu pokazują, że można starać się to łączyć. Chłonę twarze moich synków codziennie czytając co chcą mi powiedzieć, czym dziś mnie zaskoczą, czego potrzebują. Nie mogę się napatrzeć.
Były też super wakacje, nurkowanie, skakanie z piruetami w powietrzu, pierwsza klasa Frania, rozmowy Stasia na „wyższym poziomie”, bunty, cierpliwość, miłość i od nowa 🙂 Było też: czy mógłbym oderwać Ci te pysie i je zjeść bo są najpyszniejsze na świecie? 😉
2016 rachunek dodatni.
Gośka: mój 2016 był szybki, bardzo szybki, nawet nie wiem kiedy przeleciał, ale przy tym dosyć spokojny, całkiem dobry. Chłopcy zostali przedszkolakami, obydwaj, tak bardzo wydorośleli. Są samodzielni, pięknie mówią, rozrabiają i angażują nas na całego. Zwłaszcza druga połowa roku pokazała nam jak piękna jest mała różnica wieku rodzeństwa. 15 miesięcy pomiędzy Michałkiem i Bartoszkiem owocuje ich wspólnymi zabawami, rozmowami, nagłym „kocham Cię Bartosku” czy „kocham skaltepki Michałkobe”, oczywiście na zmianę z kłótniami i krzykami o jakiś żółty czy czerwony samochodzik. Nie mogą się bez siebie obejść. Patrzymy na to z mężem i śmiejemy się w duchu, że chyba o to nam chodziło. My, rodzice po czterdziestce chcieliśmy, aby kiedyś w przyszłości jako dorośli byli przyjaciółmi, aby zawsze mogli na siebie liczyć, zwłaszcza wtedy, gdy nas już nie będzie. Chyba wszystko na dobrej drodze J. Rowery, spacery, ogniska, jakiś wyjazd w góry, wakacje nad morzem, bez cudów i dyrdymałów, ot zwyczajnie i rodzinnie, też było. Zabrakło w tym pewnie czasu tylko dla siebie czy tylko dla męża, ale to jeszcze nadrobimy, taką mam nadzieję. A na razie ogarniamy jak się da, w dużej mierze samodzielnie, pracowicie, ale tez bez spinki kiedy trzeba poprosić o pomoc. Ja w tym roku dojrzałam już do tego, że to żaden obciach, kiedy ktoś zrobi prasowanie, wywiesi pranie czy zmyje podłogi. Czas z dziećmi jest cenniejszy, najcenniejszy, bezcenny.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Fot. Ewa Natkaniec
-0 Komentarz-