Zmiany żywieniowe
Nasza przygoda z karmieniem Jasia trwa już sześć lat. Mnóstwo prób, podejść, strachu, wściekłości i obaw, bojów, dyskusji i rozmów. Bywało tragicznie, trochę lepiej, całkiem fajnie, okropnie. I tak w kółko. Cudowne mieszanki miały pomóc. Przy podejrzeniu alergii dostaliśmy Neocate Junior, po którym było lepiej (chociaż nie wiem w jakiej skali). Mała waga, brak przyrostu to próbujemy Resource Junior – mega kaloryczna lepka mieszanka waniliowa. Ale i tak wszystko to lepsze od Infantrini, na którego myśl do tej pory mam odruch wymiotny. Nie było tragicznie, ale …. cały czas były jakieś „ale”. Wymioty, ulewania, wysypki, infekcje, zaparcia, mega zaparcia.
Problemy z wypróżnianiem u dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym to codzienność dzieciaków i ich rodziców. To eksplozja kreatywności w zakresie – „jak zrobić kupę”. Walczyliśmy jak mogliśmy. Czopki, senes, łupiny babki jajowatej, w skrajnych przypadkach lewatywka. Czasem stan się polepszał i przez jakiś czas było ok, a potem znowu zastój. Spastyka albo totalne obniżenie napięcia zdecydowanie przeszkadzają fizjologicznym wypróżnianiom. [po dwóch latach bloga parentingowego w końcu piszemy o dziecięcej kupie! Wow!]. Wymioty, ulewania, rzyganie na odległość (tata mówi, żeby nie mówić „rzyga” bo to nieładnie, ale tylko słowo rzyganie oddaje całą sytuację), totalne zaślinienie, ślina ciągnąca się w nieskończoność – to znamy doskonale. Bo te dzieci tak mają, mówili.
W lutym rozhulała się u Jasia padaczka. Zwiększone dawki leków przyniosły poprawę. To była jednak chwilowa ulga. A zaraz znowu ślinienie, wymioty. O zaparciach nie piszę bo były standardem. W maju jednak okazało się, że Jasiek ma alergię na pyłki drzew, kwiatów i chwastów i stąd takie problemy z przewodem pokarmowym i układem oddechowym. Mieszanka pyłków w połączeniu z alergenami zawartymi np. w marchewce, jabłku czy selerze robiła wybuchową miksturę. Nie była to padaczka, była to alergia. Fenistil jest dobry na wszystko, ale nie chcieliśmy cały czas go używać. Mieliśmy wytyczne co do leków i czego unikać w diecie. Próbowaliśmy, kombinowaliśmy jak się dało. W lipcu nastąpiło nasilenie wymiotów i ulewań. Wtedy powiedziałam dość. Wyrzuciłam do kosza Resource Junior jako źródło syfu i chemii, odstawiłam gluten. A co! Zaryzykuję. Dwa dni później w ręce wpadła mi książka o antyalergicznej diecie rotacyjnej. Czytałam, myślałam (może z dzień) i przede wszystkim wprowadziłam dietę. I cuda Panie, cuda się zdarzyły.
Kupy jak marzenie. Normalne, jak u człowieka a nie dramat okraszony bólem i nerwami. Sporadyczne wymioty i ulewania. Zdecydowanie mniej śliny. Obniżyłam dawki leków przeciwpadaczkowych, które zimą zwiększyłam. Jasiek walczy dzielniej z infekcjami. I jest spokojniejszy. A jak spokojniejszy to bardziej radosny i ma więcej siły. Oczywiście dajemy sobie zgodę na ulewania wynikające z napięcia. Kupa raz na 2 dni ma prawo też być. Komfort życia jest zupełnie inny. Jasia i nasz.
Dieta ma kolosalne znaczenie dla naszego zdrowia. Niestety chorym dzieciom często boimy się gotować i działać na własną rękę skoro na rynku są takie super mieszanki, skoro poradnie żywieniowe dostarczają je w pudełkach, butelkach, chętnie z pompą. Czasem trzeba z nich skorzystać. W ciężkich stanach. Niekiedy nie ma wyjścia. Rozumiem w 100 procentach. Ale nie zawsze. Też mieliśmy propozycję diety przemysłowej. Poradnia żywieniowa dostarczy nam mleko, tylko oświadczymy, że czym innym nie karmimy dziecka. I pompę też nam dadzą. Podziękowałam za pompę, za oświadczenie również bo to fikcja totalna. Podziękowałam lekarzowi, który z żywieniem, dietą czy gastrologią niewiele wspólnego miał na co dzień.
To że dieta przemysłowa nie musi być stosowana u każdego głęboko niepełnosprawnego dziecka, dziecka z mpd, dziecka obejmowanego specjalistyczną opieką będę powtarzać dopóki Jasiek, który najzdrowszym osobnikiem nie jest daje radę i na dodatek ma się lepiej. Jedni lekarze wykazują zainteresowanie, inni przytakują z uśmiechem, niektórzy wątpią i opierają się na teorii i praktykach szpitalnych. Ja wspieram się doświadczeniem. I doświadczenie mówi mi, że jesteśmy na dobrej drodze. Zobaczymy dokąd nas zaprowadzi. Mnie zaprowadziła do Akademii Dietetyki. Jasia w stronę komosy ryżowej, amarantusa, papryki czerwonej i oleju lnianego. A moich domowników w stronę trochę większego spokoju i bio daktyli.
Stosujemy zalecenia diety antyalergicznej. Na tej diecie odbudowaliśmy florę bakteryjną Jasia, wzmocniliśmy go. Stopniowo wprowadzamy teraz produkty, które były wykluczane i obserwujemy reakcje organizmu Janka. Jadłospis naszego synka i nasz bazuje na naturalnych i prostych składnikach:
– kasza jaglana, kasza gryczana, ryż pełnoziarnisty, komosa ryżowa, amarantus
– strączki delikatne dla przewodu pokarmowego jak czerwona soczewica czy kuskus z cieciorki
– warzywa wszelakie od jarmużu, przez ziemniaki, dynię i brukselkę po buraka
– owoce w ograniczonej ilości
– królik, indyk, kurczak, pstrąg
– żółtko jaja
– naturalne tłoczone oleje roślinne
– woda, herbatki i napary ziołowe
Dbam o właściwą podaż białka, tłuszczy i węglowodanów. Zwracam uwagę na dostarczanie witamin. Nawadniam obficie. I nie daję żadnej chemii. A co kilka tygodni upewniam się u Pani Doktor, że Jaś wygląda zdrowo i dorodnie. Badania też to potwierdzają. Dopóki taki stan będzie się utrzymywał, dopóty będziemy działać zgodnie z naszymi założeniami żywieniowymi. Gotowanie zabiera sporo czasu, ale zdecydowanie warto to robić bo efekty są widoczne.
-2 komentarze-
A mogę dopytać o tytuł tej książki?
„Ugotuj sobie zdrowie. Najskuteczniejsza dieta rotacyjna” Bożena Kropka.