Przepis na udany urlop
Pracuję. Do tego jest to praca dość intensywna. Intensywne projekty, partnerzy, sieci, spotkania, mixery, networkingi i współpracownicy. Dzieje się dużo i szybko. Dzieje się cały czas. Czasami łapię zadyszkę.
W domu też zbyt często nie odpoczywam. Tutaj dopiero są prawdziwe emocje! Jeden synek umie je dawkować – raz totalny luz, a za chwilę adrenalina 1000, tak że mam ochotę spróbować jego leków i się trochę wyciszyć. Ale słyszę, że byłoby to pójście na łatwiznę więc nie idę na nią.
Jest jeszcze blog. Niby nie praca, a jednak wymaga by o niego zadbać. Pisać lubię, ale jeszcze na fejsbuczka trzeba coś wrzucić, instagram też sam się nie zrobi. Tyle serca w Małych Siłaczy włożonego, że przecież nie można odpuścić. Ja nie odpuszczam. No może czasem. Ale tylko na chwilę.
Life-work balance to obecnie obowiązujący trend. Bez tego zginiemy. Praca jest mi potrzebna. Rodzina nadaje życiu sens. Te dwie wartości trzeba oddzielić. Nie mieszać, żeby nie zwariować. Czasem natomiast bywam bliska szaleństwa. Wtedy z pomocą przychodzi kolejny trend – mikro czy też makro, jak kto woli. Nazywa się on „totalny reset”.
Wyjeżdżam do dziczy. Na odludzie. Nie umawiam się, nie spotykam, nie planuję. Dla mnie ideał odpoczynku to las, morze, góry, plaża, łąka. Jeden warunek – jak najmniej ludzi. Cisza i spokój. Dzika dzicz, ale taka bez Króla Juliana, bo Julianowo to ja trochę znam;) To mój przepis na udany urlop. Jakie mają być wakacje idealne? Takie jakie chcesz, takie na jakie masz ochotę, takie jakie sobie wymyślisz. Udanych wakacji.
-0 Komentarz-