Nie umiem pisać tekstów o macierzyństwie
Przeglądam czasem blogi parentingowe i czytam o wyborze koloru ściany dla małej ślicznotki, o tym że nie ma się na nic czasu, bo dzieci w domu i przy nodze, o zimnej kawie, czy zmęczeniu, zazdrości jak mąż wychodzi do pracy, że dzieci szybko rosną albo kiedy w końcu urosną, że tak długo na piersi i tylko na piersi usypia, że to straszne ząbkowanie a katarek się pojawił kiedy my chcemy iść do kina. Niby pozytywnie teksty napisane, ale zawsze jest jakieś „ale”. Coś lekko boli i doskwiera i chciałoby się inaczej.
Nie zazdroszczę innym. Naprawdę. Czasem marzę o normalnej normalności, o pewności i stabilizacji. Marzyć trzeba, bo marzenia nas napędzają. Bywa normalnie i w miarę stabilnie (przecież jedno rzyganie dziennie to całkiem ok;)). I te chwile to dla nas raj. Jedziemy na wycieczkę, idziemy na spacer całą rodziną, spotykamy się ze znajomymi. Te chwile czasem trwają długo i czekasz kiedy coś znowu się popsuje, a w duchu modlisz się „stabilizacjo trwaj”.
I w tych pięknych momentach zdajesz sobie sprawę, że to jak odbierasz świat zależy od Ciebie. Mądrość w stylu „Happiness is your choice” to prawdziwa prawda. I cieszę się, że mając nieuleczalnie chorego Jasia jesteśmy szczęśliwi. Że katarek to tylko mały katar, zimna kawa całkiem dobrze smakuje, że mamy z mężem pracę, że dzieci przespały noc, że wybór koloru ściany nie jest moim dylematem bo ktoś mi w tym pomógł.
Nie napiszę, że rozumiem narzekające i zmęczone mamy zdrowych dzieci. Bo przyznam się, że nie rozumiem. I nigdy chyba nie napiszę prawdziwego tekstu parentingowego o dylematach macierzyństwa. Ale to już mój wybór. Każdy jakiś ma więc wybierajmy dobrze.
-8 komentarzy-
Kochana! Myślę, że za mało doceniamy swoje życie, że potrzebujemy ” tragedii” żeby przejść na inne tory. Zawsze powtarzam, że ten kto dźwiga ciężar potrafi dostrzec piękno zwykłej stokrotki.
Ściskam Was ciepło i buziaki dla Twojego Jasia!
dzielna drużyno!
Ciężka sytuacja pokazuje co może być ciężkie a co jest zwykłym problemem do rozwiązania.
Ależ to trudne. Chyba stan umysłu zdaje się nie zależy od sytuacji faktycznej.
Ciężka praca z tym umysłem, ale udaje się go wprowadzić na dobre tory.
Hej, wpis krótki, ale mocny. Też jestem mamą i wiem, jak wiele siły potrzeba na co dzień, ale nie wyobrażam sobie nawet, jaką trzeba być siłaczką, żeby „udźwignąć” chorobę dziecka. Życzę dużo sił i powodów do uśmiechu!
Za uśmiechy!:)
Wiesz że napisałaś ten tekst w moje, pięćdziesiąte drugie urodziny? Prawi rok temu. Dziś na niego trafiłam i… Nie utożsamiam się. Wiem, jesteśmy w podobnej sytuacji, ale uważam że ” I nigdy chyba nie napiszę prawdziwego tekstu parentingowego o dylematach macierzyństwa.” to nieprawda. Wszystkie Twoje teksty są o prawdziwym macierzyństwie. Może odrobinę innym, ale jednak prawdziwym 🙂 Jest nas w Polsce kilkadziesiąt tysięcy- nas, matek ON. Nasze historie są PRAWDZIWE, tak jak nasza miłość. To też parenting 🙂 Dlaczego masz tak mało czytelników?
To wstrzeliłam się terminowo idealnie:) Wszystkiego najlepszego! Parenting ma dla mnie złe konotacje, wolę rodzicielstwo:) Do większego grona czytelników chcę dotrzeć z przekazem bloga. Powolutku i do przodu:)