Jaki rower wybrać dla dziecka
Jeździk, rower biegowy czy klasyczny z pedałami? A może po prostu hulajnoga? – takie i im podobne pytania prędzej czy później zadaje sobie większość rodziców. W naszym przypadku nie było inaczej.
Obserwując ruchliwość chłopców i ich ogromną potrzebę rozładowywania energii, zrozumieliśmy, że szybko musimy pomyśleć o jakimś „środku transportu”. Zastanawialiśmy się jaki rowerek wybrać, od czego zacząć.
Całkiem spontanicznie stanęło na niewielkim plastikowym jeździku, który mógł początkowo pełnić funkcje trójkołowca. Taki maleńki, śmieszny pojazd, znakomicie sprawdził się w przypadku dwulatka.
Potem nastała era drewnianych rowerków biegowych typu Brum Bike czy TupTup. Najlepsze dla 3-4 latków. Śliczne, lekkie, uwielbiane przez małych rajdowców. Mimo nieustannego podnoszenia siodełek, któregoś dnia stały się za małe. Trzeba też dodać, że po prostu się zniszczyły. Drewniane biegówki są fajne, ale jednak dużo słabsze od swoich metalowych kolegów. Szczególnie sugerujemy zwracać uwagę na miejsca montażu śrub – drewno (a właściwie sklejka) pod wpływem wilgoci ulega różnym uszkodzeniom. Warto je przeglądać, aby rower była naprawdę bezpieczny dla dziecka. Pod tym względem wspomniany Brum Bike okazał się dużo bardziej solidny (przetrwał dwójkę dzieci).
Pierwszy metalowy rowerek biegowy to czerwono-żółty Puky, który dostaliśmy w prezencie od znajomych, sprawdził się świetnie. Dokupiliśmy drugi taki sam – niebieski, żeby nie było pomyłek. Chłopcy byli (są) w stanie na nich pokonać całkiem spore odcinki, nawet ok 2-3 km. Nasze modele są bez hamulca. Teraz, wiedząc już jak bardzo można się na nich rozpędzać, kupiłabym wersję z hamulcem. Nie ma żartów, o wypadek nie trudno, stąd też założenie, że kask na głowie to absolutny warunek sine qua non. Starszy syn mówi, że te rowery to takie hulajnogi na siedząco, które wymagają machania obydwoma nogami. Miło patrzeć jak pięknie trzymają na nich równowagę. Puky są niesłychanie stabilne, pewnie też przez to, że są nieco cięższe od rowerków drewnianych i lepiej wyważone.
Odkryciem z tego roku jest fakt, że dla naszych 5-6-latków przejście z biegówki na rower z pedałami to zwykła formalność. Jeśli przećwiczy się wcześniej z dzieckiem samo pedałowanie, to utrzymanie równowagi nie stanowi już absolutnie żadnego problemu. I zapewniam, że boczne kółka są w tym przypadku zbędne, albo zostają dla komfortu psychicznego rodziców. Przynajmniej tak to wyglądało u nas. Chłopcy nie musieli się uczyć jeździć na nowym rowerze, po prostu się na ten nowy rower przesiedli.
Okiem rodzica: Jaki rower dla dziecka?
– biegowy (polecają go również specjaliści)
– lekki (w przypadku 3-4-latków sprawdzi się drewniany)
– jeśli metalowy to chyba lepiej z hamulcem
– odpowiedni do umiejętności i chęci dziecka (nie sugerujmy się tym, że kolega z przedszkola, rówieśnik, już jeździ bez bocznych kółek, a nasze dziecko nie potrafi pedałować) – to ma być zabawa, a nie zawody. Jeśli nie chce przesiąść się na większy rower, rower na pedały – nie zmuszajmy, wszystko w swoim czasie.
– w ulubionym kolorze, z dzwonkiem i lampką – w końcu tutaj chodzi o emocje, dobre emocje, które sprawią, że dziecko zapamięta swój pierwszy rower na całe życie.
-4 komentarze-
U mnie jeszcze trochę czasu upłynie do zakupu pierwszego „pojazdu” 😀 Artykuł zapisuję na przyszłość (dzięki za podanie konkretnych modeli). Faktycznie rowerek biegowy może ułatwić naukę jazdy na właściwym rowerku. Pamiętam ile sama się namęczyłam, żeby nauczyć się jeździć… dramat…
Pierwszą naukę zajdy na rowerze też pamiętam;)
O rety, teraz jest strasznie duży wybór wszystkiego i coraz większa wiedza, przez co na przykład rodzice zastanawiają się długo nad tego typu rzeczami, żeby wybrać jak najlepszą opcję. Gdy ja byłam dzieckiem, a nie było to aż tak dawno temu (mam 24 lata), rower to był po prostu rower. Miał to być dobry, stabilny, wygodny i ładny „góral”. 😀 Przy wyborze zazwyczaj było tylko jedno wymaganie dziecka: z przerzutkami 😀
Faktycznie, teraz zbyt duży wybór może zabierać zbyt dużo czasu.