Jak zepsuć dziecko?
Kocham dzieci. Najbardziej oczywiście swoje, ale inne też. Pod warunkiem, że nie są rozwydrzone. Każdy potrzebuje się wyszaleć i wykrzyczeć, spożytkować nadmiar energii. Jako mama bardzo energicznego synka wiem to doskonale.
Las to las. Basen to basen. Restauracja to restauracja. W każdym z tych miejsc obowiązują inne reguły zachowania. Jako dorośli z założenia to wiemy, tylko czasem odpuszczamy. Nadchodzi weekend, wakacje i zapominamy. W imię świętego spokoju, a niech sobie dziecko użyje. Jak zapomną dorośli to co z dziećmi? One nie zapomną, one zapamiętają, że mogą wszystko i wszędzie. Wymieszają miejsca i zasady i stworzą sobie miks doskonały.
Dlaczego nie grać w piłkę (kopać, krzyczeć, rzucać się) w kąciku dla dzieci w kawiarni? Mama pije kawę i udaje, że mnie nie widzi. Dlaczego nie skakać do basenu jak jest zakaz i drzeć się przy tym wniebogłosy, skoro wyluzowany na pokaz tata na to pozwala żeby pokazać jak fajnym jest tatą? W restauracji nie można biegać? Dlaczego?
Są reguły, które zawsze obowiązują. W niedzielę i wakacje rodzice popuszczają żeby mieć spokój. A w ciągu tygodnia wściekają się na dzieci i karzą za to, że te zachowują się w sposób niezgodny z oczekiwaniami. Że normalnie przecież tak się nie zachowują. Co to znaczy normalnie? Dla mnie to znaczy zawsze.
Warto żebyśmy jako rodzice nie odpuszczali. Rozwala coś? A niech rozwala (tylko przypadkiem nie we własnym domu!). Drze się wniebogłosy? Niech sobie chwilę pokrzyczy, przecież to tylko kawiarnia w parku. Dziecko szybko nauczy się, że tak można skoro jest przyzwolenie. A potem rodzice zastanawiają się skąd takie zachowanie? Jak, za ile i u kogo to leczyć? Nie będzie czego naprawiać jak sami nie zepsujemy.
Fot. Ewa Natkaniec
-0 Komentarz-