Jak zacząć doceniać dziecko?
W piątek byliśmy w zoo. Niby nic takiego, możecie powiedzieć. Przecież z dziećmi jeździ się do zoo. Byliśmy już wiele razy. Starszy syn lubi oglądnąć słonie, lwa, pawiany, papugi, ocelota (jego grupa w przedszkolu opiekuje się ocelotem). Mini zoo zawsze jest największą atrakcją. Tak było też tym razem.
W zoo z dziećmi byliśmy w ramach akcji Dreamnight at the Zoo. Nasze krakowskie zoo, jak wiele innych, otwiera się wtedy dla niepełnosprawnych dzieciaków z hospicjów domowych i ich rodzin. Będzie tłum, będzie głośno, jest gorąco więc trochę się wahałam, że Jasiek tego nie wytrzyma. Podróż koszmarna, dziecko wściekłe i zmęczone. Na miejscu wszelkie troski jak ręką odjął. Zaciekawienie. Zainteresowanie. Zadowolenie. I to jakie. Uśmiech na twarzy non stop i to radosne skupienie Jasia.
Pomyślałam, że fajnie, że mu się podoba. Spacerujemy, rozmawiamy z innymi uczestnikami wycieczki. Starszy syn coś opowiada, pyta o zwierzęta. Pokazujemy je Jaśkowi. Tak już z przyzwyczajenia wszystko pokazuję i opowiadam w nadziei, że on to widzi i rozumie. W jakim procencie? Nie wiem. W mini zoo karmimy marchewką kozy, koniki, świnki wietnamskie. To znaczy starszy synek karmi. Nagle dociera do mnie, że Jasiek też chce. Że on tu jest z nami i też ma ochotę w tym uczestniczyć, a nie tylko być wożonym od zwierzątka do zwierzątka. Dajemy mu do łapki kawałek marchewki. Trochę gimnastyki z wózkiem żeby przechylić do siatki i dosięgnąć do pyska kózki. I kózka chwyta marchewkę. I on wtedy jest tak bardzo zadowolony, że ja cała promienieję. Śmiejemy się razem. I bierzemy więcej marchewek. I karmimy dalej te kózki.
I wtedy do mnie dotarło, że ja nie doceniam mojego niepełnosprawnego dziecka. Zapewniam mu wiele. Wierzę, że to co robimy pomaga mu się rozwijać. Uświadomiłam sobie jednak, że on może chcieć więcej. Nie zawsze umiem to odczytać, nie zawsze jasno widzę sygnały. Wiem jedno – my to „więcej” musimy mu dać. My mu to damy!
-2 komentarze-
Piękny artykuł <3 Z doświadczenia wiem, że choroba stawia przed nami takie pułapki i czasami trudno jest pozwolić uczestniczyć chorym w codziennych aktywnościach, mimo iż wcale nie robimy tego w złej wierze.
Wzruszyłaś mnie. I to chyba tak jest, nie tylko w przypadku niepełnosprawnych dzieci. Czasem nie widzimy, nie dostrzegamy, nie doceniamy. Nie umiemy patrzeć ich oczami. Czas się nauczyć :-).