Dlaczego dziecko powinno chodzić do przedszkola?
Pamiętam jak mówiliśmy – nowe Znajomości, Zabawki, Zajęcia, Zasady, Zostawanie bez mamy i taty, same ZETy, czyli zaczynamy przedszkole!
Tak, tak, przerabialiśmy to już prawie dwa lata temu. Chłopcom zmieniło się życie, zaczęli inny etap, raczej pogodny, chociaż od czasu do czasu z łezką w oku.
Przedszkole jest potrzebne. Sama w to już teraz całkiem uwierzyłam, widząc jak wiele daje im regularny kontakt z rówieśnikami. Czas, w którym nie są pępkami świata, uczą się dzielić, czekać, pomagać innym, ale też w grupie zadbać o siebie. Biorą z tej grupy sporo, rozwijają się wraz z nią i zarazem bardzo mocno ją tworzą. Są pierwsze przyjaźnie, sympatie i … antypatie. Jest przecież ciemna strona mocy – dupa, dupsko, przywalić Ci, skończyłaś? Bo chcę się iść bawić, i tym podobne nowe nabytki słowne. Ale to tylko dowód na to, że dzieci bardzo się obserwują, uczą od siebie nawzajem, rozmawiają. Dobra – muszę to dodać – i zarażają. Katar, kaszel, nieuniknione, każdy to musi przejść, nie spotkałam jeszcze cudownie odpornych dzieci, które tym podobne przyjemności omijałyby w stu procentach.
Całkiem niedawno dowiedziałam się, że mam już potencjalną synową o imieniu Sylwia, jest też kandydat na zięcia … (tak, zgadza się, nie mam córki, ale Bartoszek postanowił wyznać miłość swojemu najlepszemu koledze Stasiowi). Weszliśmy już w etap popołudniowych spotkań w parku i na placu zabaw, odwiedzamy się w weekendy, zdobywamy nowych znajomych – oni, ale i my, rodzice. Ciekawe doświadczenie, pełne naturalności i świeżości dnia codziennego. Chyba żadne badania statystyczne i opracowania naukowe nie są w stanie tak dobrze pokazać jak zmienia się polska rodzina, jak tylko bezpośredni kontakt z tymi przysłowiowymi Kowalskimi czy Nowakami.
Ale nie o tym mowa, nie będziemy mówić o rodzicach, chociaż różnorodność rodzin, w których wyrastają nasze dzieci jest wręcz fascynująca. Każde dziecko przychodzi ze swoimi przyzwyczajeniami, słownictwem, obserwacjami i najpiękniejsze jest to, że już w wieku 3-4 lat mają możliwość „zderzyć” je ze światem innych rówieśników. Z takim przejęciem przyglądają się nowym kolegom i koleżankom, błyskawicznie znajdują to co ich łączy i bez szczególnego namysłu wykorzystują ten fakt do wspólnej zabawy. Trzeba im dawać szansę na nawiązanie współpracy, na „negocjowanie” zabawek, kolejności, na uczenie się emocji innych. Oczywiście wszystko pod okiem dorosłych, ale wyłącznie pod dyskretnym okiem. Żadne wskazówki rodzica czy przedszkolanki nie zastąpią naturalnej wymiany wiedzy i obserwacji, którą dziecko zyskuje w trakcie luźnej zabawy. Niech się razem bawią, niech się razem nudzą, niech się na siebie złoszczą i się przepraszają. Dopóki nie robią sobie krzywdy, dawajmy im szansę na naukę. Dajmy im okazję do decydowania – chce chodzić na szachy w przedszkolu? Bardzo proszę. Po dwóch zajęciach zmienia zdanie, próbuję przekonać, jeśli po kolejnych nadal jest na nie, nie zmuszam. Jestem bardziej niż pewna, że za jakiś czas wróci z prośbą o ponowne zapisanie. I ja to robię. Nie wiem czy to słuszne, ale dla mnie intuicyjnie skuteczne. Człowiek duży czy mały, do wszystkiego musi dojrzeć.
Przedszkole w życiu dziecka to taki pierwszy egzamin wyborów, samodzielności i konsekwencji. Dzieci te egzaminy zdają na szóstkę, niektóre w innej kolejności, czasem nie od razu, nie tą drogą, którą wyobrazili sobie rodzice, ale zdają i chcą więcej. Nie mogą doczekać się szkoły. Dajmy im szansę do niej się przygotować. A wychowanie przedszkolne, solidne, w fajnym przedszkolu, pełnym akceptacji i radości to najlepsza ku temu okazja.
Przyniesione z przedszkola:
Bartosz lat 3,5 – Gosia, wiesz, Staś to taki mój przyjaciel, o którym marzyłem całe życie.
Michał, lat prawie 5 – Mamo, wiesz, że modliszka zjada swojego męża? Muszę powiedzieć tacie, że to dobrze, że nią nie jesteś, bo musiałabyś go zjeść.
-0 Komentarz-