Cud narodzin
Boże Narodzenie to piękny czas. Czekamy na nie z niecierpliwością. A gdy Jezusek się narodzi to świętujemy. Jesteśmy radośni, szczęśliwi, jest tak pięknie i rodzinnie. Świętujemy Narodziny.
Ostatni czas to okres dyskusji właśnie na temat narodzin. A raczej czas protestów, marszów, deklaracji, oświadczeń, oburzenia i krzyku. Obserwuję. Przypatruję się temu zjawisku. Nie ubieram się na biało, czarno ani w kolory tęczy. Nie chcę wdawać się w awantury.
W okresie, w którym tak czekamy na narodziny, w którym pieczemy pierniczki zalewając nimi Instagrama, w którym robimy rodzinne sesje zdjęciowe wśród choinek i udostępniamy je na Facebooku, właśnie w tym okresie pomyślmy o dzieciach. O dzieciach mających urodzić się z niepełnosprawnością i o tych, które już zdążyły urodzić się niepełnosprawne. Czy można o nich mówić „płody bez mózgu”? Czy tylko dlatego, że zaatakował je egzotyczny albo nasz rodzimy swojski polski wirus powodujący małogłowie można mówić „tego mózgu to tam zbyt wiele nie ma”? Czy matka dziecka niepełnosprawnego fizycznie może mówić „nie skazujmy innych na heroizm”? Lub też inna dziecka z zespołem Downa może rozważać czy to dobrze czy niedobrze, że to swoje dziecko urodziła? Czy kolejna matka dziecka niepełnosprawnego może pisać o dzieciakach z porażeniem mózgowym per „powykręcane”?
No moim zdaniem tak nie można. Każdemu należy się szacunek. Brońmy godności dzieciaków niepełnosprawnych. Mają uszkodzony system nerwowy, mózgowe porażenie dziecięce, małogłowie, zespół wad wrodzonych, chorobę genetyczną, ale są dziećmi. Nie jest wielkim heroizmem ich wychowanie. To normalne zadanie dla ich rodziców. No jest ciężej, ale rodzice nie są skazańcami. Mają kochać i na miłości się skupić. Na miłości do dziecka, dzieciątka, dzieciny.
Fot. Ewa Natkaniec
-0 Komentarz-